Osoby niesłyszące nie mogą tańczyć,
porozumiewają się międzynarodowym językiem migowym, a najlepiej sprawdzają się
w zawodzie cukiernika- to tylko niektóre z fałszywych przekonań, które wynikają
z braku wiedzy na temat życia osób głuchych. O świecie osób niesłyszących rozmawiamy z Kariną Akseńczuk.

fot. archiwum prywatne Kariny Akseńczuk
Karina Akseńczuk jest tłumaczką języka migowego pracownikiem
socjalnym. Słyszące dziecko niesłyszących rodziców, pomagała swoim rodzicom,
dziś pomaga niesłyszącym w Koninie. Jest dyrektorem Centrum Języka Migowego
CODA, jednym z założycieli Klubu Sportowego Niesłyszących GS KONIN oraz prezesem Fundacji Głuchy Świat.
Karolina Oleksa: W marcu tego roku w życie została wprowadzona
nowa ustawa dotycząca języka migowego w urzędach i innych placówkach
publicznych, która m.in. ma umożliwiać osobom niesłyszącym dostęp do tłumacza.
Czy Pani zdaniem ta ustawa spełnia ich oczekiwania?
Karina Akseńczuk: Myślę, że ustawa
jest ważnym krokiem, który poczynił rząd w celu ułatwienia życia osobom niesłyszącym.
Jeśli mam być szczera, to moich oczekiwań nie spełniła. Wiem, że osoby
niesłyszące na pewno cieszą się, że taka ustawa w ogóle się pojawiła. Ale czy
spełnia ich oczekiwania? Myślę, że też nie do końca. Najbardziej sporna jest
kwestia udostępniania tłumacza języka migowego. Dlaczego np. osoba niesłysząca
ma się umawiać w urzędzie z kilkudniowym wyprzedzeniem? Nie rozumiem tego
rozwiązania, tym bardziej, że jest ono niezwykle dyskryminujące. Odnieśmy to do
naszego życia - jeśli pilnie potrzebuję coś załatwić to robię to tu i teraz, a
nie dzwonię do urzędu z zapytaniem, czy w środę za tydzień będzie pani uprzejma
mnie przyjąć. Bzdura! Tłumacz powinien być dla osoby niesłyszącej dostępny w
godzinach pracy urzędu, tak jak każdy inny pracownik obsługujący klientów.
Oczywiście domyślam się, że urzędy teraz masowo będą się szkolić z zakresu
języka migowego, problem jest jednak tego typu, że język nie ćwiczony nie
utrwala się. Czy zatem przeszkolony urzędnik da sobie radę w kontakcie z osobą
niesłyszącą? Szczerze wątpię. Każdy niesłyszący ma prawo, jak każdy inny
obywatel naszego państwa otrzymać takie samo wsparcie i pomoc ze strony urzędu,
a nie będzie tak, bo żaden urzędnik, będący specjalistą w danej dziedzinie, nie
poradzi sobie ze zrozumieniem osoby niesłyszącej, nawet przy najszczerszych
chęciach. Jest to kluczowe w sytuacjach pomocowych, gdyż błędne zrozumienie
prowadzi do błędnego działania, którego konsekwencje mogą być bardzo poważne.
Niesłyszący może nawet wyjść z urzędu w przeświadczeniu, że załatwił to, co
chciał, a prawda może być taka, że błędne tłumaczenie przeszkolonego urzędnika
doprowadzi do zupełnie innego rozwiązania. Kilkakrotnie w mojej pracy zdarzały
się takie sytuacje, że ktoś "umiał migać" i błędnie przetłumaczył to,
o czym opowiadała osoba niesłysząca. Takie rzeczy zdarzają się w sądach, na
policji... To skandal! To pokazuje, jak wielką odpowiedzialność bierze na
siebie tłumacz języka migowego. Mam nadzieję, że ustawa poprawi chociaż
wizerunek tłumacza, gdyż do tej pory bardzo często zdarzają się sytuacje,
gdzie uważa się, że tłumacz powinien pracować za darmo, albo, że w ogóle nie
powinno go być np. podczas badań lekarskich.
W takim razie, jak powinna zostać przeprowadzona reforma, żeby faktycznie
życie osób niesłyszących było łatwiejsze?
Żadna ustawa nie działa jak czarodziejska różdżka, czyli nie sprawi, że nagle
życie osób niesłyszących będzie lepsze. Tak na prawdę wszelkie działania, jakie
się podejmie to bardzo długi proces. Stereotypów nie da się wykorzenić nawet
zmieniając prawo. Myślę, że najważniejsza jest edukacja. Rozdzieliłabym to na
dwa odrębne problemy - edukację słyszących i niesłyszących. Ciągle w naszym
społeczeństwie brakuje edukacji dotyczącej osób niepełnosprawnych. Zacznijmy
traktować tych ludzi jak normalne osoby, a nie jak odmieńców. Już w szkołach
masowych mogłyby być prowadzone zajęcia z podstaw języka migowego w ramach
godziny wychowawczej. Edukacja osób niesłyszących powinna zacząć się przede
wszystkim od zmian kadry nauczycielskiej. Wiele osób o tym nie wie, ale
wyznacznikiem zatrudnienia osoby jako nauczyciel w szkole dla dzieci
niesłyszących jest dyplom surdopedagoga. Dyplom ten nie zapewnia znajomości
języka migowego, co oznacza, że w wielu szkołach są nauczyciele, którzy nie
umieją migać lub migają bardzo słabo. Wracając do ustawy o języku migowym
bardzo cieszę się, że w końcu pojawił się oficjalny zapis o Polskim Języku
Migowym (PJM) oraz Systemowym Języku Migowym (SJM). PJM do tej pory był, a w
zasadzie nadal jest, traktowany przez nauczycieli jako język bardzo prostacki,
a to nie prawda. Pomijam już fakt, że osobom, które niewiele wiedzą o języku
migowym, jego definicja wynikająca z ustawy i tak niczego za bardzo nie
wyjaśnia. Nauczyciel prosto po przebytym szkoleniu z zakresu języka migowego nie
jest w stanie w sposób zrozumiały porozumieć się z dzieckiem niesłyszącym, z
tego względu, że dziecko to nie zna języka systemowego (SJM) tylko PJM. W samej
szkole bardzo często pojawia się bariera językowa, co wpływa na poziom
edukacyjny. Nauczyciel, który wszedłby w świat swoich wychowanków, bardzo
szybko nauczyłby się od nich ich sposobu komunikacji. Taki nauczyciel to
skarb... bardzo rzadko spotykany niestety.
Osoby słyszące często myślą, że
język migowy to po prostu pokazywany język polski, z podobną gramatyką i
fleksją. W rzeczywistości są to dwa odmienne języki. Czym różni się język
migowy od polskiego i jak myśli się „po migowemu"?
Język migowy od fonicznego języka polskiego różni się na pewno sposobem
przekazania komunikatu, ponadto w języku migowym ważna jest także przestrzeń, w
której migam. Podstawą tego języka jest także kontakt wzrokowy, gdyż bez niego
nie odbierzemy komunikatu. Wyróżnia sie dwa języki migowe: Systemowy Język
Migowy (SJM) oraz Polski Język Migowy (PJM). System jest właśnie "odzwierciedleniem"
polskiego języka fonicznego, każdego słowa łącznie z mową, czyli zawsze powinno
się mówić, kiedy się miga. PJM natomiast jest językiem bardzo
przestrzennym, opierające się w dużej mierze na mimice twarzy. Mitów na temat
języka migowego jest mnóstwo, np że jest to język międzynarodowy. Dużo osób
odbiera osoby niesłyszące jako bardzo nerwowe lub agresywne, ponieważ język
migowy poprzez swoją ekspresję czasami robi takie wrażenie. Przekaz w języku
migowym jest dużo bardziej uproszczony, bezpośredni. To powoduje, że pewne
komunikaty też są dużo bardziej szczere. U osób niesłyszących nie ma owijania w
bawełnę, to jest "kawa na ławę". Nie chcę rozmawiać to to komunikuję.
Dawno Cię nie widziałam, w tym czasie bardzo przytyłaś to migam, że jesteś
gruba... czasami to są na prawdę bardzo zabawne sytuacje.
Pani praca wiąże się z pomaganiem
niesłyszącym. Jakie problemy i trudności najczęściej spotykają ich w codziennym
życiu?
Problemy, jakie ich dotykają niczym nie różnią się od tych, z jakimi borykają
się wszyscy ludzie. Inaczej po prostu wygląda sposób rozwiązywania tego
problemu. Zawsze wiąże sie to z kontaktem z tłumaczem języka migowego.
Trudności pojawiają się z reguły na tym etapie, bo albo tłumacz nie jest
dostępny w moim mieście i muszę jechać gdzieś indziej, albo jest on na tyle
zajęty, że nie może moją sprawą zająć się od razu. Najgorsze są sprawy
urzędowe. Kiedy przeciętny obywatel otrzymuje jakąkolwiek decyzję, często
sam jej nie rozumie, a co dopiero osoba niesłysząca, która zasób językowy ma o
wiele mniejszy! Dotarcie do tłumacza,
który wyjaśni sens otrzymanego pisma, jest dla niektórych osób
niesłyszących problematyczne, a termin odwołania czy napisania
wyjaśnienia to najczęściej 14 dni. Proszę mi wierzyć, dla osób
niesłyszących jest to bardzo mało czasu. Proszę zwrócić przy okazji
uwagę na to jak szerokim wachlarzem pojęciowym musi posługiwać się tłumacz -
medycyna, prawo, bankowość... Cały czas uczę się czegoś nowego.
Pani rodzice są osobami niesłyszącymi. Jakie różnice dostrzega Pani
między światem ciszy a tym nas otaczającym?
Właściwie te różnice dostrzegam dopiero teraz, kiedy zaczęłam pracować z
osobami niesłyszącymi oraz podczas szkoleń z języka migowego. Jak byłam mała,
przyjęłam ten świat jako mój, nie wiedziałam, że jest jakaś alternatywa.
Koleżanki pytały się mnie jak woła mnie mama, jak rodzice słyszą, że ktoś
dzwoni do domofonu. Ja zawsze odpowiadałam, że normalnie; wołają mnie po
swojemu i że mam lampkę, która świeci jak dzwoni domofon. Generalnie muszę
powiedzieć, że porównując się do niektórych osób, też dzieci niesłyszących, z
którymi znałam się w dzieciństwie, to miałam ogromne szczęście. Nikt się nigdy
ze mnie nie wyśmiewał, bo mam niesłyszących rodziców. Było nawet odwrotnie,
koleżanki przychodziły do mnie, a ja rysowałam im znaki języka migowego. Kiedy
zaczynałam prowadzić zajęcia z języka migowego byłam w szoku, że ludzie nie
wiedzą o tym, że głusi mogą tańczyć czy prowadzić samochód. Dla mnie te pytania
były absurdalne. Wtedy dopiero zdałam sobie sprawę, jak mało ludzie wiedzą o głuchych.
Czy te światy się tak naprawdę bardzo różnią? Osoby niesłyszące funkcjonują w
życiu codziennym tak, jak każdy. Wiadomo, że pewne aspekty są dostosowane do
ich potrzeb, np. lampka do domofonu, specjalny budzik itp. Inaczej załatwiają
sprawy związane z urzędem czy leczeniem. W tego typu sytuacjach najczęściej
potrzebują tłumacza języka migowego - to jest znacząca różnica. My możemy iść
załatwić sobie wszystko sami, a oni nie.
Jakie perspektywy edukacji, a w przyszłości pracy stoją przed dziećmi niesłyszącymi?
Teoretycznie perspektywy są te same, co w przypadku dzieci słyszących. Prawda
jest jednak taka, że większość młodzieży niesłyszącej kończy swoją edukację na
poziomie szkoły zawodowej. Jeżeli już kończą liceum lub technikum to nie
podchodzą do matury lub po prostu nie zdają jej. Kiedy spojrzy się na ofertę
edukacyjną szkół zawodowych, technikum lub liceum dla niesłyszących to dopiero
zobaczymy jak bardzo dyskryminujemy tę grupę. Najczęściej pojawiające się
obecnie zawody to cukiernik, kucharz, poligraf lub grafik. Kiedyś był to
ślusarz, poligraf, kreślarz, stolarz lub krawcowa. Perspektywy, jakie mają
dzieci słyszące są właściwie nieograniczone... Wolałabym raczej w tym przypadku
zadać pytanie: co albo kto ogranicza niesłyszących w zdobyciu zawodu zgodnego z
zainteresowaniami? Uważam, że my sami. Jestem zdania, że wszystko jest możliwe,
wystarczy tylko chcieć. Niesłyszący są wciąż za słabi, aby zawalczyć o samych
siebie, od tego są tacy ludzie jak ja i inni pomagający im na co dzień.
Słyszący nie zdają sobie sprawy jak wielką siłą dysponują i jak wiele od nich
zależy.
W obliczu tej sytuacji, jak
według Pani można wyrównać szanse dzieci niesłyszących ze
słyszącymi?
Wprowadzając naukę w szkołach poprzez nie tylko SJM, ale wdrążenie PJM. Jestem
zwolenniczką łączenia obu sposobów komunikacji. Poza tym, uważam, że należałoby
poważnie zastanowić się nad możliwościami osób niesłyszących i rozszerzeniu
oferty edukacyjnej. Oni przecież mogą wszystko tak, jak my, tylko trochę
inaczej. Każde stanowisko pracy wystarczy dostosować do możliwości. To dotyczy
każdej osoby niepełnosprawnej, nie tylko niesłyszących.
Czy w swojej pracy ma Pani styczność z rodzicami słyszącymi, których dziecko
jest głuche? Co mogą oni zrobić, żeby zrozumieć świat swojego dziecka i jak
przygotować je na funkcjonowanie w rzeczywistości?
Odpowiedź może być banalna, wystarczy rozmawiać ze swoim dzieckiem i
zaakceptować je. Często rodzice narzucają swoje widzenie świata, nie chcąc
poznać świat widziany oczami ich dziecka. Rodzice chcą, aby ich dziecko mówiło,
słyszało jak najlepiej. Chcą, aby dostosowało się ono do ich życia, a nie uczą
go życia w jego własnym, głuchym świecie. Najbardziej dziwi mnie, że tak mało
rodziców zna język migowy. Jak można uznawać ten sposób komunikacji jako zły?
Jak to możliwe, że taki sposób myślenia decyduje o całym życiu niesłyszącego
dziecka. Konsekwencją tego jest, że to dziecko przez cały czas czuje się
gorsze, nie umie porozmawiać o swoich uczuciach ze swoimi rodzicami, nie
może mówić o swoich potrzebach, marzeniach, lękach. Nie potrafię tego
zrozumieć. Niestety w rehabilitacji dziecka niesłyszącego pokutuje bardziej
medyczne podejście do tej niepełnosprawności, tzn. że rodzicom, którzy nie mają
zielonego pojęcia o specyfice tej niepełnosprawności wmawia się, że implant
jest najlepszym wyjściem z całej sytuacji, że trzeba to dziecko uczyć mówić.
Zaprzecza się cały czas rzeczywistości - to dziecko z implantem nadal będzie głuche,
a język migowy nie spowoduje, że zacznie się ono cofać w rozwoju! Robiono na
ten temat badania, które potwierdzają, że rehabilitacja prowadzona dwutorowo
przynosi bardzo korzystne dla dziecka efekty. Niestety w Polsce nasi lekarze i
logopedzi wiedzą lepiej...
Czyli hasło jednej z kampanii „Głuchy nie znaczy gorszy" nie
zawsze sprawdza się w praktyce... W jaki sposób więc społeczeństwo powinno traktować osoby niesłyszące,
żeby pomóc im czuć się „na równi" z innymi?
Uważam, że społeczeństwo powinno traktować osoby niesłyszące tak samo, jak
każdego innego człowieka. Problem leży w tym, że póki nie będzie pewnych
rozwiązań systemowych, np. wykwalifikowanych tłumaczy w każdej placówce,
urzędach, szpitalach itp. to ten niesłyszący człowiek nigdy nie poczuje się
traktowany na równi. Wiele razy spotykałam się z sytuacją, że osoba niesłysząca
nie mogła czegoś sama załatwić, bo po prostu była zbywana przez pracownika
danej instytucji. Podejrzewam, że większość osób niesłyszących wolałaby
sama odpowiadać za własne sprawy, jednak doświadczenie nauczyło ich,
że jeśli pójdą bez tłumacza, niczego nie załatwią
Rozmawiała: Karolina
Oleksa